odobno każdy nosi w sobie książkę, a mimo to niewielu z nas pisze. Mamy tyle wymówek, by uniknąć pisania i rozpocząć kiedyś w przyszłości, kiedy…będziemy mieli więcej czasu, pomysł wreszcie ułoży się w naszej głowie albo nadejdzie magiczna chwila natchnienia. Dodatkowo dręczą nas pytania: Czy jestem tak dobry jak inni pisarze?, Czy znajdę wydawcę? lub Kto będzie chciał czytać to, co napiszę?
Jednym słowem, boimy się. I poniekąd mamy rację, bo ten strach nie jest całkowicie irracjonalny, ale – częściowo przynajmniej – uzasadniony. Pisanie to ryzyko. Nikt nie da nam gwarancji, że nasza praca się opłaci, że to co napiszemy zostanie opublikowane. Ale nie ma innego wyjścia – musimy najpierw coś napisać, by zwrócić się do wydawcy. Ważne, by strach nas nie zablokował.
Masz w głowie ciekawą historię, ale boisz się ją naisać. Na co czekasz? Nigdy nie będziesz miał dość czasu, wystarczająco dużo pomysłów i zapału. Zamiast więc odkładać decyzję w nieskończoność, po prostu zapytaj siebie Czy czuję się pisarzem? Jeśli odpowiedź brzmi tak, po prostu zacznij pisać.
Pisanie to codzienna praca
Nawet jeśli pisanie jest naszą największą życiową pasją, to nie zawsze będzie nam sprawiało przyjemność i dawało satysfakcję. Czasami mamy problem z koncentracją; nasz mózg nie pracuje tak, jak powinien. Przychodzą nam do głowy same nudne i przewidywalne pomysły. Tracimy pewność siebie. Wydaje nam się, że piszemy beznadziejnie, choć jeszcze dwa dni temu byliśmy z siebie dumni.
W rzeczywistości to, co napisaliśmy nie jest aż tak złe, jak nam się dziś wydaje, ani aż tak wspaniałe, jak wydawało się wczoraj. Podczas pisania nie można wciąż poddawać się emocjom, raz kochać naszych tekstów, a zaraz potem ich nienawidzić. Pisanie to nie euforia lub rozpacz, ale codzienna praca. Nawet jeśli nie czujemy inspiracji wciąż możemy pisać (np. poprawiać słabsze fragmenty) i czekać na moment, kiedy inspiracja powróci.
Warto pisać trochę na siłę, w ten sposób pobudzimy nasze myślenie. W jednym z poprzednich wpisów pisałam o tym, że natchnienie to krótki impuls, na który w dodatku trzeba zasłużyć: intensywnym myśleniem nad tematem. Pod wpływem krótkiego impulsu nie sposób napisać całej powieści. Potrzeba nam więc nie wielkiego natchnienia, lecz wielu małych inspiracji. A na nie pracuje się…pisaniem właśnie.
Pisanie to dar
Pisanie jest darem, za który trzeba być wdzięcznym. Nie traktuj go więc jak poświęcenia. Nie użalaj się nad sobą, że pisanie pochłania Ci tyle czasu, a tak niewiele daje w zamian. Bycie pisarzem to przywilej i zaszczyt, o którym niektórzy mogą tylko marzyć.
Opowieści są po to, by się nimi dzielić, ale to wcale nie oznacza, że inni będą chcieli ich słuchać. Ciekawie ujął tę myśl Joe Bunting:
Jeśli czytelnikom podoba się to, co im opowiedziałeś, bądź wdzięczny. To zaszczyt zasłużyć na ich uwagę. Ale nawet jeśli nikt nie będzie chciał Cię słuchać, to i tak bądź wdzięczny. To zaszczyt mieć historię do opowiedzenia. Skoro jedna się nie spodobała, podziel się inną.
Źródło: Kellen Gorbett, Don’t Be a Resolution Writer, The Writer Practice
Joe Bunting, What Are You Waiting For?, The Write Practice
Powiązane wpisy:
Nie wierzysz, że potrafisz pisać? Pokonaj Wewnętrznego Krytyka
Jak przeobrazić inspirację w pomysł na powieść
Czy odnalazłeś już swój pisarski głos? Sprawdź to.
Jak wykorzystać wspomnienia w twórczości
Dzień dobry.
Jestem młodą osobą, która myśli, że ma jakiś tam talent pisarski. Mam pomysł, mam postacie, mam fabułę, wiem jak zacząć i skończyć… ale tylko w głowie. Czytałam kilka poradników („Maszyna do pisania” K. Bondy, blogi) i jestem świadoma, iż powinnam zacząć od spisania tego wszystkiego. Powstrzymuje mnie jednak kilka spraw.
Po pierwsze, jestem, jak wspomniałam, młoda (wiek szkoły średniej). Boję się, że nie będę umiała opisać relacji typu miłość między bohaterami, skoro sama nigdy nie byłam zakochana. Czy takie element można opisywać jedynie na podstawie przeczytanych książek i relacji innych ludzi?
Dalej, nie wiem jak zacząć. Opowieść ma być fantasy, a świat tworzę sama. Jak zacząć robić notatki? Od postaci czy świata, w którym żyją? A może mitologia tego świata?
I ostatnia sprawa. Moja historia jest dość przeciętna (kobieta, mężczyzna, wojna, magia, istoty fantastyczne, miłość, poświęcenie, happy end). Czy warto w ogóle zaczynać? Nie jest to już oklepany temat? Trochę boli mnie odrzucenie tej opowieści, bo obmyślałam ją wiele lat.
Byłabym bardzo wdzięczna za odpowiedź. Potrzebuję rady osoby doświadczonej, znającej się na rzeczy. Z góry dziękuję.
Pozdrawiam,
Candy
Odpowiem po kolei na Pani pytania:
1) Może Pani próbować opisać coś, czego Pani nie przeżyła. Co więcej, może się okazać, że za jakiś czas, kiedy już przeżyje Pani zakochanie i wróci Pani do swojego tekstu, zdziwi się Pani, jak bardzo przeczucia są zgodne z rzeczywistością. Moim zdaniem, pisanie otwiera nas na głos intuicji, który pomaga wczuć się w to, czego nie przeżyliśmy.
2) Najlepiej zacząć pracować nad opowieścią metodą pisania automatycznego, tzn. pisze Pani, od serca, to, co Pani przychodzi do głowy w związku z historią. Chodzi o to, żeby poczuć bohaterów, nastrój, dialogi. Kiedy poczuje Pani historię, może Pani sporządzić krótki plan – wystarczy spisać, co po kolei ma się wydarzyć. Nie musi to być nic rozbudowanego. Później wraca Pani do historii, a w chwilach, gdy to będzie konieczne, warto zajrzeć do planu i ewentualnie coś zmienić w przebiegu wydarzeń.
3)Tak, warto zaczynać. Podczas pisania opowieść może tak się rozwinąć, że wcale nie okaże się „przeciętna” (jak Pani sugeruje). Kiedy napełniamy znaną historię naszą wrażliwością, staje się ona wyjątkowa. Poza tym, moment, w którym postawi Pani ostatnią kropkę, będzie dla Pani olbrzymią motywacją do pisania kolejnych opowieści.
Jak każde dziecko chciałam być księżniczką, baletnicą, aktorką, piosenkarką, cyrkowcem, nauczycielką, archeologiem, lekarzem, opiekunką, mamą, sprzedawczynią w sklepie z zabawkami, pisarką…. No właśnie. I tu to się wszystko zatrzymało. Od małego dziecka lubiłam pisać. Mam nawet kilka zdjęć z moimi sklejonymi kartkami udającymi gazetę. Jednak dopiero jakieś dwa lat temu zaczęłam pisać na poważnie, zakładać zeszyty, wprowadzać zwroty akcji, tworzyć nieidealnych bohaterów, którzy żyją w wyobraźni, a nie tylko na kartce papieru. Oczywiście jako mała dziewczynka ogłosiłam wszystkim, że Zuzia postanowiła zostać pisarką. Teraz widzę, że to był błąd. Niektórzy zaczęli się śmiać, inni już zapomnieli, jeszcze inni nie zwrócili na to w ogóle uwagi, nawet jedna osoba zaczęła się tym tak interesować, że zaczęło mi się robić głupio i na całe wakacje porzuciłam pisanie, żeby mieć pretekst, do nie pokazywania jej moich opowiadań. Ale wracając. Od wielu ludzi usłyszałam „Pisanie może być twoim hobby!” „Znajdź lepszą pracę, żebyś dobrze zarabiała, a nie tak jak *wstaw imię* harowała *wstaw miejsce* i zarabiała *wstaw kwotę*, a nie pisarką ci się zachciało być!” „Co jeżeli nie wydasz tego swojego bestsellera? Co wtedy?”
Jednak ja nadal w siebie wierzę i mam nadzieję, ze kiedyś zobaczy Pani moją książkę na półce 🙂 I że się pani spodoba 🙂 (Tak jak już się rozgadałam to zdradzę pani tajemnicę. Na 100% w jakiejś mojej opowieści uwzględnię panią w podziękowaniach, bo dała mi pani naprawdę pozytywnego kopa 🙂 )
Mam nadzieję, że nie irytują Pani moje komentarze… Staram się pisać najdoroślej jak umiem, ale jednocześnie w miarę swobodnie, nie ugryzie mnie pani co? 🙂
Bardzo miło mi się czytało te obszerne komentarze:) I czekam, aż zobaczę Pani książkę na półce.
“To prawda, że wielu początkujących pisarzy marzy przede wszystkim o wydaniu książki. Dopiero później okazuje się, że sama książka to tylko przedmiot, który można odłożyć na półkę, a prawdziwym sukcesem jest coś więcej: zdobyć serca czytelników.”
Pięknie powiedziane. W zupełności się zgadzam. Czytuję Panią do jakiegoś czasu i muszę powiedzieć, że nie ma w blogosferze wielu tak fajnych poradników pisania jak ten. Dziękuję, że mogę korzystać z Pani rad, wiele z nich bardzo mi pomogło (nabyłam nawet ebook, tam mi się spodobały 🙂 ). Pozdrawiam!
Bardzo się cieszę i życzę napisania wciągającej powieści:) Jeśli moje rady choć trochę się do tego przyczynią, będzie to dla mnie duża satysfakcja.
No cóż. Trafiłem na tę stronkę i od razu pojawiła się fascynacja. Co prawda swoją przygodę z pisaniem rozpocząłem już dawno, bo pod koniec lat 90 tych, później publikując co nieco na portalach literackich. jednak spotkałem się z wieloma odmowami, niejednokrotnie wyśmiany czyt ez zachęcany do dalszej pracy.
Po jedenastu latach przerwy postanowiłem wrócić do pisania. Zmieniłem chyba trochę poglądy, w międzyczasie przeczytałem całą masę książek i jako tako mój światopogląd uległ przeobrażeniu. Z perspektywy czasu zauważam jak niedoskonałe były tamte teksty.
Może za bardzo identyfikowałem się z twórrrrczością Kinga.
A tu po drodze nawinął się Sapkowski z jakże opiekuńczym Geraltem i emocjonalną Kiri, później przygodowe i przesycone Tunele, emocjonalne i wciągające serie – Cień kata, czy Gra Endera … itd. Ostatnio czytałem całą serię Zwiadowców i to chyba przeważyło że będę pisał dla dzieci i młodzieży. Moja opowieść nabiera już kształtu i nie zatrzymam się tak jak kiedyś w martwym punkcie, pisząc „Zielony dom” hehe (może ktoś kojarzy?).
A korzystając z zawartych tu ciekawych podpowiedzi, pozostaje życzyć sobie szczęścia.
Odnośnie publikowania nie ma najmniejszego problemu, problemem jest zdobyć czytelnika. Pozdrawiam.
Cieszę się, że blog przywraca chęć pisania:) Co do książek dla dzieci i młodzieży – bardzo dobry wybór. Zwłaszcza młodzież jest najbardziej obiecującą grupą czytelniczą, która daje szansę na sprzedaż dużej ilości egzemplarzy. Starsze grupy wiekowe poświęcają mniej czasu na literaturę piękną, wybierają raczej tę fachową.
To prawda, że wielu początkujących pisarzy marzy przede wszystkim o wydaniu książki. Dopiero później okazuje się, że sama książka to tylko przedmiot, który można odłożyć na półkę, a prawdziwym sukcesem jest coś więcej: zdobyć serca czytelników.
Oj, pamiętam jak kiedyś na blogu literackim ostro skrytykowali mój tekst. Długo płakałam, obżerając się tabliczką czekolady. Po godzinie, wzięłam zeszyt i pisałam dalej 😉
I bardzo dobrze – mimo przeciwności, trzeba pisać dalej:) Konstruktywna krytyka, nawet jeśli bardzo zaboli, często pozwala doskonalić warsztat. Jednak potrafimy ją docenić zwykle po dłuższym czasie, kiedy emocje opadną. To normalne, że trzeba najpierw ją przetrawić, a to nie jest łatwe. Dobrze jest sobie wyjaśnić, że recenzent skrytykował po prostu nasz tekst, a nie nas samych jako pisarzy. Przecież potrafimy napisać coś nowego, lepszego, nauczyć się na błędach. Oczywiście nie sposób całkowicie uodpornić się na krytykę – ale warto próbować, a przede wszystkim nie załamywać się:)
Bardzo dobre zdanie o przywileju, który nie wszystkim jest dostępny – bardzo dobre.
Umknął wyraz w zdaniu: Pod krótkiego impulsu nie sposób napisać całej powieści.
Dziękuję, już poprawiłam.