Istnieją dwa rodzaje pisarzy. Nazwijmy ich umownie: mistrzami słowa i mistrzami fabuły. Ci pierwsi malują słowami niezapomniane obrazy. Ci drudzy opowiadają wciągające historie. Którym rodzajem pisarza jesteś? I czego możesz się nauczyć od pisarza drugiego rodzaju?
Spis treści:
Mistrzowie słowa vs. mistrzowie fabuły
Jak mistrz słowa może zostać mistrzem fabuły?
A może jesteś mistrzem fabuły?
Jak mistrz fabuły może zostać mistrzem słowa?
Mistrzowie słowa vs. mistrzowie fabuły
Mistrzowie słowa przypominają poetów, choć piszą prozę. Malują słowami niezapomniane obrazy, tworzą z łatwością wyszukane porównania i metafory. Najlepiej czują się w prozie artystycznej i poetyckiej. Niestety, ich powieści nie sprzedają się dobrze.
Mistrzowie fabuły od razu przechodzą do konkretów. Sprawnie opowiadają historie. Na kartach ich powieści zawsze dużo się dzieje, a bohaterowie sporo ze sobą rozmawiają. Mistrzowie fabuły specjalizują się w kryminałach, thrillerach, a ich powieści zwykle dobrze się sprzedają.
Oczywiście, podział ten jest uproszczony. W powieściach mistrzów słowa znajdziemy trochę akcji i dialogów, zaś mistrzowie fabuły nie rezygnują całkowicie z opisów. Jednak tendencja do oscylowania w jednym lub drugim kierunku jest zwykle dość wyraźna, być może nawet „wrodzona”, to takie pisarskie DNA. Jednak aby udoskonalić swój warsztat, mistrz słowa powinien uczyć się od mistrza fabuły i na odwrót.
Najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: jakim typem pisarza jestem? Wbrew pozorom, nie jest to łatwe. Tym trudniejsze, że często najpierw trzeba napisać swoją pierwszą powieść, by sobie to uświadomić. Jeśli jednak odpowiedziałeś już sobie na to pytanie, możesz czytać dalej.
Jesteś mistrzem słowa?
Mistrz słowa niewątpliwie odznacza się talentem literackim. Każdy, kto przeczyta napisany przez niego tekst, będzie pod wrażeniem i powie, że to wspaniały materiał na pisarza.
Niestety, mimo niewątpliwych zdolności literackich, mistrzowie słowa mają trudności z wydaniem swoich powieści. (Jeśli w ogóle uda im się napisać jakąś powieść, bo zazwyczaj dobrze czują się w krótszych formach). Po jakimś czasie zniechęcają się i marnują swój talent. Niepotrzebnie.
Mistrzowie słowa próbują usprawiedliwić swoje porażki tym, że piszą w sposób zbyt wyszukany dla przeciętnego czytelnika. Ale problem tkwi gdzie indziej. Oni po prostu nie opowiadają historii. Dlatego ich bohaterowie zachowują się w sposób nielogiczny, a sceny są zagmatwane. Czytelnik nie nie rozumie, co się właściwie dzieje i dlaczego.
Eksperymenty literackie i językowe przyczyniają się wprawdzie do rozwoju literatury, są jednak skazane na niszowość i elitarność. By sprzedać powieść trzeba opowiedzieć jakąś historię. A talent do czarowania słowami z pewnością uczyni ją jeszcze bardziej fascynującą.
Jak mistrz słowa może zostać mistrzem fabuły?
Jeśli jesteś mistrzem słowa, który pięknie pisze, ale nie potrafi ciekawie opowiadać, to jest prosty sposób, by to zmienić. Weź ze swojej półki z książkami powieść. Niech to będzie taka powieść, którą chciałbyś napisać.
Następnie przygotuj sobie trzy kolorowe kredki, np. czerwoną, niebieską i zieloną. Czerwoną zaznacz wszystkie sceny, w których dużo się dzieje; niebieską – dialogi, a zieloną – opisy. Następnie policz, ile procent przypada na te elementy. To samo zrób z Twoją powieścią. Porównaj wyniki. Dzięki temu, będziesz wiedział, co jest Twoją słabą stroną i które partie rozwinąć.
Mistrzowie słowa miewają też czasami trudności z tworzeniem przekonujących bohaterów. Kiedy ktoś zapyta mistrza słowa, dlaczego jego bohaterowie zachowują się tak, a nie inaczej, odpowie natychmiast, z jakiego powodu. Niestety, okazuje się, że ten czy inny powód nie został przedstawiony w ich powieści. Istnieje jedynie w głowie autora.
Jak uwiarygodnić bohaterów? Na to również jest prosty sposób. Napisz krótką analizę psychologiczną swojego bohatera, a następnie przejrzyj swoją powieść i zastanów się, w jakich jej miejscach wskazane przez ciebie cechy charakteru zostały przedstawione, czy może lepiej: zasugerowane. Jeśli okaże się, że nie zostały, dodaj scenę, która takie cechy uwidoczni.
Jeśli jesteś mistrzem słowa, skoncentruj się na historii. Wyznacz kolejne etapy, którymi podąża Twój bohater od początku do końca powieści. Niech wydarzenia rozwijają się w sposób logiczny. Przykładowo, jeśli piszesz historię o miłości, Twój bohater nie może przejść błyskawicznie od nienawiści do miłości. Niezbędne są kolejne kroki, a więc: nienawiść, niechęć, lekka niechęć, obojętność, zrozumienie, sympatia, miłość.
A może jesteś mistrzem fabuły?
W takim razie jesteś w lepszej sytuacji od mistrza słowa. Nawet jeśli Twoja powieść nie będzie dopracowana pod względem językowym, masz większą szansę na akceptację wydawcy niż mistrz słowa.
Jednak dar opowiadania historii może się też obrócić przeciwko Tobie. Twoje powieści początkowo będą się dobrze sprzedawały, ale jeśli nie popracujesz nad językiem, istnieje ryzyko, że z czasem zostaną uznane za literaturę niższego lotu.
Może teraz nie ma to dla Ciebie znaczenia, ale z czasem z pewnością zacznie Ci zależeć, by Twoje teksty były docenione pod względem literackim.
Jak mistrz fabuły może zostać mistrzem słowa?
Podobnie jak mistrz słowa, zastosuj metodę trzech kredek. Jeśli okaże się, że kolor zielony odpowiedzialny za opis prawie wcale nie pojawia się na kolejnych stronach Twojej powieści, to znaczy, że należy je nieco rozwinąć.
Nie przesadzaj jednak z opisami. Skoro nie umieściłeś ich tam początkowo, dodane po czasie mogą wyglądać sztucznie. Lepiej więc popracuj nad zmysłem obserwacji. Zwracaj większą uwagę na szczegóły. W tworzeniu ciekawych metafor i porównań przyda Ci się z pewnością metoda mapy myśli. Zaprzyjaźnij się też z obrazowymi rzeczownikami.
Mistrzowie fabuły często są tak pochłonięci planowaniem ciekawych zwrotów akcji, że zapominają o uważnej korekcie językowej. Jeśli i Tobie się to zdarza, pamiętaj, by przeczytać uważnie swój tekst, najlepiej kilkakrotnie. Pozbądź się nadmiaru nudnych czasowników (takich jak być czy mieć), niepotrzebnych zaimków, a zdania o podobnej konstrukcji zastąp innymi. Wypróbuj dynamiczne czasowniki.
Aby stworzyć wspaniałą powieść nie wystarczy być jedynie mistrzem słowa lub mistrzem fabuły. Ciekawa historia ubrana w piękne słowa to najlepszy przepis na sukces literacki.
Źródła:
Źródło: Phyllis A. Humphrey, Two-part harmony: Language and story must blend to create memorable fiction, The Writer Magazine
Więcej na temat psychologii twórczości przeczytasz w mojej książce Szkoła twórczego pisania.
Przeczytaj także:
Jak rozwinąć konflikt między bohaterami w 5 krokach
Scena-sequel i bodziec-reakcja. Niezbędnik pisarza
4 sekrety budowania napięcia na każdej stronie powieści
autorka książek specjalistycznych i beletrystycznych, doktor nauk humanistycznych, certyfikowana trenerka biznesu
7 komentarzy do „2 rodzaje pisarzy. Jesteś mistrzem słowa czy mistrzem fabuły?”
Metoda trzech kredek może okazać się rozwiązaniem moich pisarskich problemów *_* A przynajmniej tych najbardziej kłopotliwych 😀 Hymm, najdalej mi z pewnością do mistrza słowa. A to przez to, że w trakcie czytania, mam manię przebiegania wzrokiem po tekście, gdy pojawia się opis. Rozpoznaję cwaniaczka po małym akapicie i ciągnących się w nieskończoność linijkach tekstu, nie wygląda zachęcająco, prawda? =_= Jednak jeśli zieleni okaże się w mojej opowieści rzeczywiście za mało, popracuję nad tym. A mapa myśli jest świetna, nie wiem jak sobie bez niej wcześniej radziłam.
Pozdrawiam!
To w takim razie, widzę, że rozmawiam z mistrzynią fabuły:) Nad językiem warto pracować, ale tak, by nie stracić z oczu historii, którą opowiadamy czytelnikowi. Mapa myśli rzeczywiście rozwija wyobraźnię i wzbogaca język, dla przyszłego pisarza jest to właściwie metoda uniwersalna.
Wychodzi na to (chyba, że się mylę), że jestem pół na pół. U mnie akcja szybko się rozwija, czasami nawet za bardzo, ale potrafię z takim samym zapałem zapisać dwie kartki opisów miejsca. Raczej tego nie miarkuję, bo jest albo za dużo, albo za mało i zawsze źle. Wypróbowałam metodę z kredkami i w jednym miejscu było za mało zielonego, a w innym aż nadmiar, to samo z niebieskim. Tylko dialogi w sumie pozostają bez zmian ; ___ ;
Świetny wpis! Powysyłam link koleżanką, które także mają w planach pisanie :>
To dobrze; ważne, żeby te elementy przeplatały się ze sobą w sposób naturalny. Nie trzeba niczego wyliczać ani wydzielać. Tylko w przypadku dużych dysproporcji przydaje się metoda trzech kolorów. Życzę dużo zapału w dalszym szlifowaniu warsztatu pisarskiego:)
Bardzo interesujący artykuł, wyjaśniający w prosty sposób wiele sporów pomiędzy pisarzami różnego rodzaju. Ja z pewnością jestem typem pierwszym i to beznadziejnym przypadkiem: nie zależy mi nawet na tym, by być szczególnie popularnym. I owszem, wybieram elitarność, choć nie wiem czy to kwestia usprawiedliwiania się… 😉
Czy nie opowiadam historii? Nie jestem do końca pewien. Wydaje mi się, że opowiadam, niemniej zwykle staram się zbudować kilka poziomów tekstu i możliwe, że historia albo jest zasłoną dla nich, albo sama znajduje się gdzieś pod powierzchnią innych elementów. Historia jest tak naprawdę tylko efektem przyjętej konwencji – wzorem, który układamy ze znanych form – usiłując połączyć je w coś nowego. Nihil novi sub sole. Oczywiście ludzie lubią historię. Oczywiście, historie zmieniają świat i nas samych… Ale ja jakoś nie mam zdrowia do tworzenia kolejnej opowiastki tylko po to, by ktoś ją przeczytał, uśmiechnął się lub zapłakał… Szukam chyba czegoś głębiej, sztuki, która może wstrząsnąć duszę do głębi. Dlatego pewnie wolę poezję. Prozaikiem jedynie bywam i to chyba niekoniecznie najlepszym. 😉
Dziękuję za inspirujący komentarz. To prawda, że historie są zwykle oparte na konwencji, choć czasami jednak pisarze czy scenarzyści potrafią nas czymś zaskoczyć:) Ale, zgadza się, to właśnie mistrzowie słowa, choć mniej popularni i poczytni często wyznaczają nowe szlaki w literaturze. Nie chcą opowiadać kolejnej historii, wolą eksperymentować. Z pewnością mistrzowie słowa lepiej czują się w elitarnej poezji niż popularnej prozie. Gratuluję świadomego obrania tak ambitnej literackiej drogi i życzę konsekwencji w tym wyborze:)
Dziękuję, choć czasami mam wrażenie, że ten wybór dopadł mnie, a ja nie miałem tu zbyt wiele do powiedzenia. 😉